Forest Gate *PL

Typy hodowców. Podstawa klasyfikacji.

Tym razem nie będzie o kotach amber. Do napisania tych słów skłoniła mnie kolejna już lektura artykułu, który został opublikowany na stronie felinologia.org.pl, a mianowicie artykuł zatytułowany dokładnie tak, jak niniejsza notka i znajdujący się tutaj. Kolejna. Bo ilekroć czytam ten artykuł, to aż się we mnie gotuje.

Autorka, dzieląc hodowców, wprowadza taką klasyfikację:

  1. Hodowle niezarejestrowane:
    • Pseudohodowcy:
      • Domowi,
      • Handlarze.
  2. Hodowle zarejestrowane:
    • Producenci,
    • Hodowcy hobbyści:
      • Amatorzy,
      • Profesjonaliści.

Skupię się na hodowlach zarejestrowanych, jako, że ujęcie tematu wywołało moje oburzenie.

Kim zdaniem autorki są producenci? Otóż są to złe hodowle. De facto pseudohodowcy, którzy postanowili zarejestrować swoją hodowlę w międzynarodowym stowarzyszeniu, a potem balansują na cienkiej granicy między tym, co dopuszczalne i niedopuszczalne, etyczne i nieetyczne, dozwolone i nie dozwolone, ukrywając jednocześnie to, co niewygodne. Przy okazji jeżdzą na wystawy i posiadają utytułowane koty (czym się bezczelnie chwalą na swoich stronach), takie to one naj i super.

Co lepsze koty zdobywają od profesjonalnych hodowców podstępem lub żerują na niedoświadczeniu amatorów. Sami sprzedają kocięta hodowlane chętnie i często, a jedynym kryterium wyboru przyszłych właścicieli jest cena, jaką ci raczą zapłacić. Koty od producentów zasilają fabryczki handlarzy, trafiają pod strzechy domowych pseudohodowców, a także na linie produkcyjne innych producentów. Efekt końcowy takiej hodowli często należy do danej rasy tylko z nazwy, bo z wyglądu już niekoniecznie

Kolejna grupa to hobbyści, których autorka podzieliła na amatorów i profesjonalistów.

Mi już sam podział hobbystów na podkategorię profesjonalistów pachnie ziemniakiem marchwianym. Bo jakże można być profesjonalistą (od nazwy profesja, czyli zawód) realizując hobby? Już samo nazewnictwo jest co najmniej nieścisłe i powoduje bardzo mocne zamieszanie.

Zanim zmasakruję ten nieszczęsny podział i zaproponuję własny, omówię poszczególne typy hodowców, zaproponowane przez autorkę. No dobra. Też zmasakruję podczas omawiania.

Amator, czyli po naszemu Pan Bylejak. Nic nie wie, nie ma pojęcia, rozmnaża kiciusie, zostawia do hodowli, działając pod wpływem emocji, ostatnie kocię z miotu (co to jest ostatnie kocię z miotu? czy to najsłabsze w typie? najmniejsze? czy to, które urodziło się ostatnie? a miało szczęście być najlepszym i największym kociakiem – tego autorka, która nota bene nie jest hodowcą – nie wyjaśniła). Amatorzy są wredni, krytykują profesjonalistów, a hodując te swoje mierne koty tłumaczą się, że skupiają się na tak nieistotnych aspektach jak zdrowie kota.

Nie wszyscy amatorzy przyjmują taką drogę ze zrozumieniem i akceptacją. Bowiem amatorowi bardzo łatwo przychodzi ocenianie profesjonalistów i krytyka metod hodowlanych innych niż jego własna. Dla niego nie ma trudnych decyzji, bo wierzy, że wszystkie dylematy rozwiąże miłością do kotów. Koty do rozrodu również wybiera sercem i najczęściej wybór pada na ostatniego kociaka z miotu, a nie tego, który rokuje najlepiej. Niespecjalnie martwi to amatora, bo i tak deklaruje, że zależy mu tylko na tym, by hodować zdrowe kotki.

Jako że nie można być początkującym przez całe życie (chociaż niektóre przypadki zdają się zaprzeczać temu twierdzeniu), każdy amator w pewnym momencie dorasta. Jeżeli nie przykładał się do nauki, będzie jedynie producentem, który produkuje koty bez żadnego pomyślunku czy celu.

Ci, którym starczy zapału i determinacji, mogą awansować na profesjonalistów. Momentem przełomowym dla amatora jest chwila, w której uświadamia sobie, że jego pierwsze koty pod względem typu były tak naprawdę beznadziejne, a ocena sędziego na wystawie nie jest wcale wyrocznią.

Inną kategorią hodowcy jest profesjonalista. Czyli Podążający Za Sukcesem. Jego wiedza onieśmiela. Plany hodowlane są rozpisane kilka pokoleń do przodu. Sukces to jego drugie imię (sukces okupiony bolesnym doświadczeniem). Jednakże nadmierny zapał i pogoń za uzyskiwaniem wybitnych osiągnięć sprawia, że tak naprawdę tylko włos dzieli go od zostania producentem.

Nie znaczy to, że są to ludzie wolni od błędów. Zdarza się, że w pogoni za ideałem, sukcesami i prestiżem, zgubią gdzieś element, o którym powinien pamiętać każdy hodowca – dobro zwierząt. Wtedy już tylko mały krok dzieli ich od stania się nikim innym jak producentami.

Zatem od amatora (który nie rozwinął się wystarczająco dobrze, zdaniem autorki) czy profesjonalisty (którego przecież z założenia tylko włos dzieli od bycia producentem) wracamy do kategorii „producent”. A kim są producenci? Otóż są to te złe hodowle. De facto pseudohodowcy, którzy, przypominam, postanowili zarejestrować swoją hodowlę w międzynarodowym stowarzyszeniu, a potem balansują na cienkiej granicy między tym, co dopuszczalne i niedopuszczalne, etyczne i nieetyczne, dozwolone i nie dozwolone, ukrywając jednocześnie to, co niewygodne. Przy okazji jeżdzą na wystawy i posiadają utytułowane koty (czym się bezczelnie chwalą na swoich stronach), takie to one naj i super. Znaczy się wyłudzacze kotów i zasilacze pseudohodowli. Oraz tfutfurcy kotów zupełnie nie przypominających rasy (może, jedynie, jak autorka zauważyła, z nazwy).

Strzeżcie się hodowcy, kimkolwiek nie jesteście – drzemie w was zuo. Zuo wcielone. Musicie być hobbystami. Zatem już z założenia hodowcy z innych krajow, gdzie hodowla kotów to dział rolnictwa (np Francja), nad którym czuwa ministerstwo rolnictwa (zatem nie hobbyści), nie znajdują się w zaszczytnym gronie prawdziwych hodowców hobbystów. Macie licytować się, kto wydał więcej i wiecej jest stratny na miocie (jak na prawdziwych hobbystów przystało). Zuy to plan hodowlany, gdzie hodowca nie skupia się na poprawianiu rasy i dążeniu do ideału, a jedynie chce hodować koty zdrowe, o idealnym charakterze, poprawne w typie (stawiając sobie priorytety w kolejności: 1. zdrowie, 2. charakter, 3. typ). On ci bowiem jest szkodliwym amatorem. I nie wie nic zupełnie. I będzie ewoluować (jak w zasadzie każdy hodowca) w stronę producenta, czyli pseuducha.

Widzicie nielogiczność i fakt, jak bardzo obraźliwy dla hodowców jest ten podział?

Przypomnę, jak skończyło się poprawianie rasy u persów:

Historia kotów perskich.

A jak skończyło się dążenie do uzyskania idealnego osobnika w typie u psów? Proszę bardzo – miłego oglądania… Zdrowie legło w gruzach. Totalnie.

http://video.anyfiles.pl/Psy+rasowe+-+Ca%C5%82a+prawda/Zwierz%C4%99ta/video/113311

Niestety. Prawdziwy świat nie jest czarno-biały. Prawdziwy świat to cała masa odcieni szarości. Tego jest najwięcej, jak wszędzie. Na pewno dobrze byłoby być genialnym hodowcą. Ale się nie da. Nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego i natura będzie nam ucierać nosa. Będziemy musieli dokonywać wyborów. Dopiero po jakimś czasie okaże się, czy były to wybory dobre czy też złe.

Możemy starać się być genialnymi hodowcami. Powinniśmy nawet. Być przyzwoitymi, etycznymi ludżmi, badającymi swoje zwierzęta, eliminującymi z hodowli zwierzęta chore (nie ma, że boli i kosztuje, i że kotka/kocur z TAKIM rodowodem, za TAKIE pieniądze, TAKA/TAKI w typie to szkoda kastrować) i ponoszącymi odpowiedzialność za nasze kocie dzieci w ich nowych domach. Wystawiający swoje zwierzęta, aby wyeliminować z hodowli zwierzęta nadmiernie lękliwe (nic tak nie weryfikuje charakteru zwierzęcia hodowlanego jak wystawa). Nie psującymi rasy. Nie, żadne tam poprawianie. Trzymajmy się wzorca po prostu i nie psujmy. Bądźmy empatyczni. Wobec naszych zwierząt i ludzi, do których one trafiają. Uczmy się. Poznawajmy genetykę, jednocześnie mając świadomość, jak wiele nie wiemy i nigdy wiedzieć nie będziemy. Bądżmy pokorni. Bo nic tak nie uczy pokory jak hodowla. Bądżmy po prostu przyzwoitymi ludźmi. Wtedy będziemy dobrymi hodowcami. Dążmy do ideału (ale jak nie istnieje kot idealny, tak nie ma idealnego hodowcy). WSPÓŁPRACUJMY ze sobą. Tak – współpracujmy ze sobą, my hodowcy. To ważne. Dla dobra rasy. Nic tak nie szkodzi rasie, jak głupie animozje między nami. Nie podchodźmy do rozrodu kotów ambicjonanie. Hodowla to nie miejsce na realizację ambicji (chociaż serce rośnie, gdy się nam coś udaje). Pokora, pokora, jeszcze raz pokora. I pokora.

 

Ja zaproponuję inny podział.

Genialny/idealny hodowca (nie istnieje).

Bardzo dobry hodowca (jest ich wielu).

Przywoity hodowca.

Słaby hodowca.

Beznadziejny hodowca.

 

Każdy z nas wie, po czym poznać genialnego, bardzo dobrego, dobrego, przyzwoitego, słabego czy beznadziejnego ucznia. Po tym samym poznać też hodowcę. Po zachowaniu, etyce hodowania (badania, wykluczanie chorych/lękliwych zwierząt z hodowli), planie hodowlanym, wiedzy, po tym, jakim jest człowiekiem.

 

I taki podział proponuję.